Menu główne

poniedziałek, 29 września 2014

Pierwszy odcinek podróży za nami - 2 tyg. na Adriatyku.

Był to jeden z dwóch odcinków "wodnych" naszej podróży.

Chorwacja to piękny kraj i to pewnie wiedzą wszycy. Tak jak w języku niemieckim nie ma słowa "emocje", tak nie ma (nie znajduję teraz w mojej zkacowanej głowie) słów w naszej prozie, które opiszą obrazy i przygody z ostatnich dwóch tygodni. Trochę zdjęć i króka relacja musi wystarczyć, żeby pobudzić wyobraźnię.

Zaczęliśmy w marinie w Trogirze (link do maps.google)


Bavairią 50 (15m długości) popłynęliśmy w męskim gronie na płónoc.


Dotarliśmy do wyspy Pag. Wiało praktycznie każdego dnia, więc:
pływaliśmy (na łódce i poza nią),


na żaglach (dosłownie i w przenośni):



Odwiedziliśmy m.in.:



Wiatru było tyle, że wskazówka od diesla nie drgnęła - nie musieliśmy tankować łódki, dzięki czemu zostało więcej kasy na (...) inne paliwa, zdatne do spożycia ;-)
Większych szczegółów dot. tego rejsu, nie będzie, bo "co było na łódce, zostaje na łódce", a byłoby co opowiadać;-)
Po powrocie do Trogiru oddaliśmy łajbę bez uszczerbku na kaucji.



Część z nas przetransportowała się do Splitu (25 km), gdzie odberaliśmy nową łódkę, a właściwie dwie: Bavaria 56 (17m długości) z Rafałem jako admirałem, który został awansowany z kapitana (na wcześniejszej łabie). Awansowaliśmy go, żeby Marek, majtek na poprzedniej łódce ;-), mógł zostać kapitanem drugiej jednostki; tu muszę podkreślić: znaczniej mniejszej, acz dzielnej.
Razem było nas 17 osób.


Razem wyruszyliśmy w niedzielę, tym razem na południe odwiedzając:

  • przystań hydroplanów (link do maps.google), która znajduje się 800m od lotniska. Podjęliśmy część załogi, która przyleciała dopiero w niedzielę do Splitu. Dołączyła też do mnie Kasia, zgodnie z planem :-D





  • Sveti Klement (link do maps.google), piękna marina, z ładną plażą niedaleko, fajnymi knajpkami i miastem Hvar na przeciwległym brzegu. Musieliśmu użyć zdolności negocjacyjnych Marka, żeby zorganizować stół w knajpie na 17 ludzi. Po powrocie na łajbę świętowaliśmy zdobycie Mistrzostwa Świata przez polskich siatkarzy !!! Nie wszyscy w marinie rozumieli naszą radość ale koniec końców żadnea łajba nie spłonęła, a straty w ludziach wyniosły 0 po wszystkich stronach ;-)
  • Korcula (link do maps.google). Był drobny kłopot z wejściem do portu. Panowie z mariny próbowali nam wytłumaczyć przez radio, że nie mają miejsca. W systemie rezerwacji on-line było wolne, więc szybciutko wyklikaliśmy sobie miejsce i po obciążeniu mojej karty opłatą portową - nie mieli wyjścia. Wpuścili nas do portu. Piękne miasto, z klimatem, nalepszą pizza 4sery, muzyką na żywo i tańcami...do późnej nocy.





    • Zavalatica na wyspie Korcula (link do maps.google). Od rana wiało 6-7 Beauforta. Wyszliśmy z mariny w Korculi jako pierwsi. Chwilę przez kilka pierwszych zwrotów próbowaliśmy ile żagli z dostępnych 150 m2 możemy postawić. Po znalezieniu optimum. ropędzaliśmy łódkę do 10 węzłów. To całkiem dużo jak na taki statek ;-). Po wyjściu za Korculę wiatr przybrał na sile - stabilna 40węzłów, w porywach 43, czyli 8 w skali Beauforta. Fale przelewały się górą a my, razem ze statkiem byliśmy cali słoni od morskiej wody. Piękna żeglarska pogoda. Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że miejscowi nazywają ten wiatr Bora ;-) (co to jest Bora?). Na Zavalatice mamy znajomego autochtona - Toniego, który organizuje dla nas regionalną kolację z pysznym, lokalnym jedzeniem przygotowanym przez jego małżonkę, śpiewami, tańcami, muzyką na żywo i winem z jego osobistej piwnicy.


    Jak za każdym razem, bawiliśmy się do upadłego.




    • Wyspa Lastowo (link do maps.google). Widok na google nie oddaje aktualnego charakteru tej, jedynej mariny na wyspie (...) Spotkaliśmy tam załogę Słowaków. Jak się szybko okazało pijemy te same trunki i znamy i chętnie śpiewamy te same piosenki. Nauczyliśmy się też nowych. Głośne śpiewy, z gitarą, przeplatane toastami i opowieściami kawałów z obu stron trwały do późnej nocy. Pozostali goście mariny i restauracji podzielili się na dwie grupy:
      1. tych, którzy jakby tylko znali jakikolwiek słowiański język przyłączyliby się do nas.
      2. 3-osobowa mniejszość snobów z, na prawdę, eksluzywnego jachtu + kelner.

    Zwyciężyła dobra zabawa!



    • Port Komiża na wyspie Vis (link do maps.google). Urocze małe miasteczko. Tuż przed wejściem do portu złpała nas 15 minutowa burza, po której tęcza zaczynała się w wodzie na wysokości naszego statku i kończyła też w wodzie, zaraz za rufą - czad!!!
    • Wyspa Bisevo (link do mpas.google). Chcieliśmy wpłynąć pontonami do Blue Cave (link do grafiki.google) ale fale były za duże i odpuściliśmy. Popłynęliśmy w zamian na plażę z piaskiem (to rzadkość w Chorwacji). Stamtąd, przy wietrze do 25 węzłów, dużej, fajnej fali i słońcu pożeglowaliśmy do Splitu, nieraz mocząc żagle w przechyle. Działa do zrobienia była prawie 40 mil, więc do portu weszliśmy już po zachodzie słońca. Chorwacja pożegnała nas piękną żeglarską pogodą.
     




    Podsumowując ten odcinek podróży RTW: różne załogi, różne łajby, różne miejsca. Stałe były tylko admirał (Rafał) i dobra żeglarska pogoda i zabawa.

    Balcer.

    p.s.
    1. tymczasowo nie posiadam komórki zdolnej robić jako takie zdjęcia. Jak tylko nabędę telefon, który portrafi to robić - fotek będzie więcej.
    2. roboty podczas podróży jest sporo, więc prosze się nie niecieprliwić, że relacje będą pojawiały się z różną częstotliwością. Polecam skorzystać z powiadomień na maila o nowych treściach.
    3. większość linków do maps.google warto powiększyć, a czasami wejść w widok satelity i/lub street view. Tam gdzie nie ma street view - nie dotarł jeszcze google car. Tak, są jeszcze takie miejsca :-) Miłej zabawy!
    4. w środę zaczynamy nast. odcinek.

    3 komentarze:

    1. O rzesz Ty .... "majtek" ... :) :) :) :) :) :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Dementuje, ze w niemieckim, nie ma slowa emocje! oczywiscie że jest - die Emotion(en)...dodam nawet, ze w tym jezyku nie tylko istnieje to słowo, ale jest dużo miejsca na emocje...:)
      Widoków i przeżyć szczerze zazdroszczę....podziwiam z zachwytem:)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Słownik słownikiem, a ja wiem, ze w języku naszych zaprzyjaźnionych, wrogich sąsiadów na słowo emocje, miejsca nie ma. Studiowaliśmy to przez tydzień, na łódce, z kolegą z Niemiec i tak nam wyszło. Zreszta, proszę wypowiedz to słowo do dyktafonu, potem odtwórz i sama sie przekonasz ile w tym, co usłyszysz jest emocji ... tyle samo ile w "ich liebe dich" ;)

        Usuń

    Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.