Ostatnie 3 dni mieliśmy bardzo intensywne, całodniowe wyprawy po parkach Arches, Canyonlands i Dead Horse Point State Park. Pełen obóz kondycyjny: namiot samochód, góry, a czasami wspinaczka ... I tak w kółko, po 12h na dobę, od wschodu, do zachodu.
Dzień 1 sobota - Arches National Park
Park Arches (Łuków) to po Grand Canyon i Yellowstone najbardziej rozpoznawalny park w USA.
Nasza wizyta w parku niestety przypadła na weekend, gdzie oprócz standardowego ruchu turystycznego, dodatkowo trafił nam się weekendowy. Postanowiliśmy więc w sobotę wcześnie wstać i zrobić traskę na "Delicate Arche". Szybko się ogarnęliśmy i na trasie byliśmy przed tłumem. Mamy dzięki temu prywatne zdjęcia z najbardziej znanym łukiem skalnym:
Druga część dnia, to kolejne szlaki po tzw. "Windows". Fajne spacerowe traski, a same okienka również robią wrażenie:
Dień drugi - niedziela- Dead Horse Point i Canyonlands
Następnego dnia, pogoda nie pozwoliła na wyjście w góry - było pełne słońce, tylko wiało w porywach do 25 węzłów (45 km/h). Naszych sąsiadów na polu, co nie przypięli namiotu do amerykańskiej ziemi, tylko go na niej postawili, powoli zwiewało. Im to nie przeszkadzało, bo byli po niezłej imprezce. Taka pogoda to dobra na łódkę, ale nie na wspinaczkę. Szczególnie, ze w tych pięknych PUSTYNNYCH okolicznościach przyrody piasek podnoszony przez wiatr właził wszędzie, do wysokości ok. 2m.
W zamian wyruszyliśmy autem na widokowe trasy po canyonach.
Dead Horse Point - zdjęcia tego widoku Wam nie oddadzą - na słowo uwierzcie, że kanion rzeki Colorado jest w tym miejscu przeogromny. Co do uroku miejsca, wszystko zależy co komu się podoba, ale obiektywnie każdy jest zaskoczony jak to jest olbrzymie!
Pamiętacie może scenę z Mission Impossible 2, gdzie Tom Cruise (pewnie jego dubler) wisiał na skałce? Był na urlopie, i stamtąd dostał wezwanie na misję. To sceny były kręcone wlasnie tu, w miejscu o nazwie Dead Horse Point.
Sama nazwa Dead Horse Point ma niechlubne pochodzenie. Otóż, teren ten, położony na krawędzi kanionu, 500m ponad nim, ma kształt półwyspu. Jego połączenie z reszta lądu jest wąskie - ma ok 4m. Dawno temu w tym miejscu Cowboy'e zaganiali stada mustangów na Dead Horse Point, przez ten właśnie przesmyk. Wybierali najlepsze okazy, a reszę stada zostawiali uwięzione w Dead Hors Point, odcinając drogę powrotną.Te pozostałe, pozbawione wody i pożywienia - ginęły. "Taka kontrolowana selekcja naturalna".
Pojechaliśmy dalej do Canyonlands (krainy kanionów). W dole, na zdjęciu jedna z miliona tras off road'owych oferowanych przez tutejszy park.
W tym parku raczej nie ma tras wspinaczkowych czy widokowych. Tutaj zwiedzanie jest gł. samochodami, bo odległości są ogromne, a trasy przygotowane do jazdy różnymi zabawkami 4x4, np takimi:
Nasze autko nie ma napędu 4x4, ani tak fajnie nie wygląda, ale ambitnie daliśmy radę, a po trasie było tak samo brudne jak te inne ATV i AWD. Amerykanie są mistrzami skrótów ;) Przywożą oni w te tereny swoje zabawki na lawetach i ujeżdżają je na okrągło.
Cała przygoda przeciągnęła sie do wieczora, więc zaliczyliśmy przyjemny zachód słońca:
Noc miała być zimna, więc zamieszkaliśmy w chatce traperskiej:
Dzień 3, poniedziałek - Arches National Park - Devils Garden Trial
Pogoda wyśmienita na wspinaczkę. Ok. 20 st. C, słoneczny dzień. Od naszego campingu do początku trasy ok. 20 mil krętej drogi po parku, więc jeszcze raz pocieszyliśmy oczy wielkimi czerwonymi skałami.
Na trasie nie było tłumów ;) Może dlatego, że jest dość trudna - ma przejścia wymagające wsinania się po skałkach. Są zresztą tabliczki z ostrzeżeniami, co w przypadku karnych Amerykanów skutkuje.
Cały szlak prowadzi przez kilka łuków, z czego naszym zdaniem najbardziej fajny jest Landscape Arche i Double "0":
Jak dostałem maila a w nim zajawkę tego postu, to pierwsze wrażenie jakie odniosłem, iż powinienem Wam współczuć. Tyle macie pracy ... od wschodu do zachodu :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dostałem info od Krzycha, że jest na Kamczatce. Po rzucie okiem na mapę, naszła mnie taka refleksja, że on jest bliżej Was, niż do nas. To taka refleksja ... :)
Nie trzeba nam współczuć, bo o to dokładnie chodziło!
UsuńMy tu, co prawda, miodu nie pijemy i na prawdę trzeba mieć kondycje, żeby od rana do wieczora poginać.... wkolo tego pięknego globu ;) Życzę każdemu, w tym Tobie, aby się kiedyś przekonał.
Jeśli chodzi o Krzysia i odległości, to omawialiśmy to parę dni temu i po dokładniejszym sprawdzeniu wygląda to tak:
1. Z Jackson w Wyoming, gdzie właśnie dojechaliśmy, do Pitropawlowska na Kamczatce, gdzie jest Krzysiek jest 6349km
Z Jackson w Wyoming do Góry Śląskiej w dolnośląskim jest 8281km
Odleglości tzw. samolotowe. Jak widać z Góry, miałby Krzyś do nas bliżej.
2. W Jackson jest teraz po 20:30 (środa, 14.10.2014).
W Pietropawłowsku jest 14:30 (!!! czwartek, 15.10.2014), a wiec 18 godzin pózniej.
3. W Górze jest 04:30 (!!!czwartek, 15.10.2014), a więc jedyne 8 godzin później.
Jak na to nie spojrzeć: czy to pod katem odległości w km, czy czasu - Krzyś ma teraz do nas dalej niż z Góry :)
Kolejne piękne okoliczności przyrody. Wyłapuję smaczki i notuję sobie fajne miejsca na ew. wypad kiedyś tam...
OdpowiedzUsuńBTW. Macie ubezpieczenie auta na offroad?
Auto nie stało nawet koło off road, wiec i ubezpieczenia takowego nie mamy
Usuń