...Może zacznę od końca po 7 godzinach w aucie myślałam, że dostanę kota. Ostatnie 100 mil to były 3 odcinki, a każdy prosty i długi, po horyzont. Kamienna pustynia wokół, może 2 samochody z przeciwka i jazda z limitem prędkości 65 mil/h...
Wybraliśmy dłuższą, ale krajobrazową drogę przez park Capitol Reef polecany przez spotkanego poprzedniego dnia autochtona.
Rzeczywiście, od samego początku mieliśmy piękne krajobrazy. Balcer złapał drive'a na "Japończyka", czyli pstrykamy wszystko, co jest. Co sie rusza i co stoi od milionów lat, jak skały i kamienie...
Wiedziałam już, że droga będzie dłuuuuuga;)
Ok południa zahaczyliśmy o przydrożny grill bar, gdzie mieli swojskie skrzydełka (baked & grilled) z sosem blue cheese i ostrym koloru pomarańczowego. Balcerek standowo testował wołowinę, którą potrafią tu robić na wszystkie sposoby!
Po przyjemnej części w jesiennych klimatach, wróciły krajobrazy kamiennej pustyni.
W Capitol Reef zrobiło się trochę ciekawiej;
Natomiast najbardziej ciekawa była droga wyjazdowa z parku, gdzie wyglądało jakbyśmy byli na księżycu:
Przyszedł czas na tankowanie. Tutaj był niezły klimat, bo budynek stacji był "w skale". Do tego mieliśmy frajdę oglądać akrobacje jakiegoś modelu myśliwca. Doszek może rozpozna ;)
Reszta drogi była nadzwyczaj nudna...55 mil całkowicie prosto. Szukaliśmy na GPSie opcji podobnej do tych na łódkach: auto pilot trzymający kurs po GPS. Nestety nie było;)
Jak dojechaliśmy w końcu do Moab, koło parków Arches i Canionlands, oddetchnęliśmy. Niestety z 2h krążyliśmy jeszcze w poszukiwaniu miejsca na namiot, bo jesień tutaj to szczyt sezonu, a Moab okazało się być czymś pomiedzy Zakopanym w Wigilię, a Międzyzdrojami w sierpniu, czyli wszędzie full.
W końcu wylądowaliśmy parę mil przed Moab. Nast. 2 noce mają być ciepłe (ok. 10 st. C), więc zostajemy w namiocie.
Pozdrawiamy
KGB
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki! Pokochałem zachodnie Stany właśnie za tą różnorodność. I za najlepsze na świecie steki!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :-)
Kasia, nie narzekaj na Balcera robiącego zdjęcia tylko mu kibicuj. Ja też na maksa nakręcony zatrzymywałem co jakiś czas samochód i słyszałem z wnętrza znudzone głosy towarzyszy podróży - "zdjęcie czy siku...?"
Wojtek, ja tylko się droczę;)
OdpowiedzUsuńFotki nr 3 i 4 od góry - wybitne kolory!
OdpowiedzUsuńPrawda. A fotka nr 2 od dołu - Balcer zapuścił brodę i w pełni się zasymilował z lokalsami ;)
UsuńHej!!! Widoki jak z amerykańskich;-)) filmów niedzielno-porankowych dla dzieci i młodzieży :-)))))))
OdpowiedzUsuń