Menu główne

środa, 8 października 2014

Las Vegas - na zakończenie

Myślałem, że o Vegas juz nie bedzie warto wiecej pisać, ale..

Za poleceniem Concierge apartamentów, w których mieszkaliśmy, Kasia namówiła mnie na lunch w czymś pt.: Metro pizza. Wyszukała trasę na piechotę, w googlu i poszliśmy.

 

Juz po paru metrach okazało sie, ze klima w apartamencie działa wyśmienicie. Na tzw. polu lub dworze było 32, a w słońcu ze 45 st.C. Drugie odkrycie dotyczyło kierunku, w jakim zmierzaliśmy. Nie w stronę gł. Bulvaru ale rownolegle do niego, jakieś 800-1000m na zachód. Po małym spacerku (40 min.) dotarliśmy. Pizzeria mieści się w kasynie. Wchodzimy, a tu - miejce, gdzie czas sie cofnął. Stare automaty z demobilu, takie, na jakich grał Pawlak na Batorym, bar z piwem własnego wyrobu (kadzie na miejscu), wszystko podstarzałe i w takim typowym prowincjonalnio-motelowym stylu, znanej nam z filmów, starej Ameryki.

 

Piwo za $1 !!! Za pierwszym zamówieniem myślałem, ze źle zrozumiałem. Za 2 piwa (amber ale i october fest) "two dolars". I to nie 0,4, tylko normale 0,5 :) choć i to pewnie nie zrobiłoby różnicy.

Przy barze siedzą sami znajojmi barmanów (na FB pewnie byliby w top 100). Nad głowami telewizory, na których na żywo lecą 4 rożne mecze tej dziwnej gry, z jajowatą piłką (football, czy jakoś tak). W barze wmontowane ekrany z pokerem, bingo itp. W pudełkach wyłożonych serwetkami świetnie imitujacymi gazetę: skrzydełka i wyśmienita, oryginalna, amerykańska pizza z wołowina i jalapenos.

KLIMAT NIE DO PODROBIENIA. Warto zejść z głównego deptaka i wejść w miejsca, które nie kuszą świetnie skomponowaną reklamą, dziewczynami na wejściu i haczykiem w postaci darmowego drinka #1; miejsc, które czasami, na pierwszy rzut oka odstraszają towarzystwem, czy wystrojem. Co do towarzystwa rownież. Agresja = -1. Ciekawość innych ludzi i otwartość na nowe = +10. Można wdać się w przyjemne pogawędki z lokalesami, co z resztą czyniliśmy.

Automaty tez jakieś "rozregulowane". Wyszliśmy do przodu ok $16 :))) głownie na jednorękim, tym z czasów Pawlaka

 

W dzien wyjazdu z Vegas na północ, zrobiliśmy jeszcze kilka fotek za dnia. Inaczej trichę to wygląda, choć klimat ten sam.

Nasz ulubiony MGM - kasyno i hotel

Z głównego bulwaru:

 

The Cosmopolitan - olbrzymi dom towarowy:

Uwaga na sufit:

 

I jeszcze z bulwaru - Bellagio po raz kolejny:
 
Wyjazd z Las Vegas, w oddali Stratosphere - niby niepozorna na zdjęciu, a ma 350 metrów. Ostatnio byliśmy w Berlinie na 203 metrach, gdzie przypomniał nam widok z tej właśnie, z Vegas...
 

Pozdr.

KGB



 

6 komentarzy:

  1. Ale super dzięki Wam czuję się jakbym tam była. Trzymajcie się ciepło pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Ela
    A lokalasy super ksywa kupuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Noooooooo Kejta ......... Aleś bucika sobie zafasowała ........ Koolay

    OdpowiedzUsuń
  3. Koolay jak cos napisze to w Wikipedii musze szukać :)
    Zostawiajcie ślady to bedzie o kim rozmawiac jak my tam pojedziemy. Tylko niech wizy zniosą. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja.
    No cóż ostatnio znalazłem na Targowej miejsce o nazwie Bellagio :-)
    Branża taka sama ale jakby ciut inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że już wyjeżdżacie - bez tygryska, tatuaży i ze wszystkimi zębami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem, że zostawiliście też tylko dla siebie jeszcze jakąś przygodę w stylu "co było w Vegas zostaje w Vegas" ;) Pozdrawiam, Krupi

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.