Tyle miejsca na świecie do zobaczenia, a my poraz drugi w ciagu 2 lat trafiamy do Vegas i to z własnej woli ;)
To największy i najbardziej zajefajny park rozrywki, w jakim byliśmy: puby, automaty, mnóstwo plastiku, neonów, odjechanych ludzi i do tego jest słonecznie (w dzień) i ciepło (w dzie i w nocy).
Vegas zwiedza sie raczej nocą:
Kluby, wszelkiego rodzaju:
Naszym głównym zajęciem jest zwiedzanie rożnych kasyn, pokazów/show, no i dodatkowo oglądanie ludzi - jest tu przekrój z całego świata, i każdy cudak ma tu swoje 5 minut;) by pójść na całość i zrobić to czego poza Vegas by nie zrobił.
Mieszkamy blisko gł. bulwaru. Zaraz po zabookowaniu w apartamencie, poszliśmy coś zjeść i poszwędać się, aby przeciągnąć czas (jet lagg to masakra).
Pierszy bar i niespodzianka. Moja karta w USD nie działa ;) w tym terminalu, a kasy jeszcze nie wybraliśmy.
I co.. fajny gość stojący za mną spontanicznie funduje nam lunch.. Głupio mi jakoś, bo w naszym klimacie takie rzeczy się nie dzieją... A on na to, że dla niego to żaden problem i chce pomóc, bezinteresownie. Nawet nie chce poczekać, na to bym skoczyła do ATM'a.. To już drugi raz, kiedy w Ameryce spotyka mnie tego typu case;) - kiedyś, w podobnych okolicznościach pomógł mi gość w Mexico City.
A wracając do Vegas, jakbym miała 20 lat, to chętnie pracowałabym tutaj w jakimś pubie, show lub jako krupier. Oprócz nauki języka to miejsce do poznawania ludzi z każdej strony świata, sztuki robienia prawdziwego biznesu, a przy okazji możliwość zabawy! Nie bez znaczenia jest powszechna opinia, że w Vegas można wszytko... Fajnie zresztą patrzeć jak z tych możliwości próbują korzystać zwyczajni ludzie... sami nie wiedząc, co mają robić najpierw;), aby dać się wciągnąć w magię miasta.
Rzeczywiście Vegas emanuje seksem;), w fajnym wydaniu, jak stoją piękne wystrojone dziewczyny/faceci i zapraszają na różne show. To gorsze wydanie, to banda gości z wizytówkami call girlsy/guys. Wszytki byłoby ok - przecież dla ludzi, tyle tylko, że jak idzie się ulicą, to tymi wizytówkami obijają dłonie, aby zwrócić uwagę przechodniów. Mnie to wkurza, bo nie jestem przecież potencjalną klientką - przynajmniej w mojej percepcji, a nachalnie odbieram takie strzały.
(Może tego nie widać ale gość na zdjęciu, wstał do tych dziewczyn z wózka inwalidzkiego)
Wracając do automatów, przedwczoraj przeszliśmy się przez kasyno hotelu MGM, gdzie poprzednim mieszkaliśmy. Ogromne i fantastyczne, wygrałam wtedy 56 USD ;), odgrywając poprzednie straty.. Próbowaliśmy przypomnieć sobie układ, co nie było łatwe, ale jedna rzecz okazała sie stała - zapach...cudowny. Nie wiem czym szprycują klimę, ale woni kasyna MGM nie zapomnimy do końca życia i zawsze ją rozpoznamy. Subtelna i pociągająca...(zapach pieniędzy?) I nie ma to nic wspólnego z technikami stosowanymi u nas, w niektórych sieciówkach w galeriach handlowych, gdzie po prostu zabija Cię intensywny zapach, który jak ci nie pasuje to masz problem i uciekasz ze sklepu.
Wczoraj wieczorem wybraliśmy się na kolejny rekonesans - w weekendy jest dużo więcej pokazów organizowanych przez hotele takie jsk Bellagio, Mirage, Caesars Palace, Treasure Island. W szczególności podobają nam się fontanny w Belagio, które co 15 minut uruchamiają inny spektakl z muzyką i światłem - w niektórych strumienie wody sięgają pod dach hotelu. Na grubo. Jak przy Hali stulecia we Wroc., tylko trochę większy :):)
I to właśnie tutaj ok 21 lokalnego czasu, zgubiliśmy się wzajemnie. Bez komórek i możliwości kontaktu, bo akurat tmobile zmieniał nasze taryfy. W rezultacie, mieliśmy czas wolny od siebie i dla siebie;)
Po wczorajszym wieczorze zostały wspomnienia ;) i takie 2 gadżety.
1. "Tyle mi zostało, ..." [GB]
Na koniec kolejnej wizyty w Vegas, powiem tak [KG] - to nie jest miejsce na rodzinny wyjazd z dziećmi.
To jest meta na wypad bandy fajnych przyjaciół, niekoniecznie na trzeźwo i na poważnie ;)
Kasia & Balcer
PS. Od przedwczoraj jest nas trójka. Dołączyła do nas czerwonoskóra "Nissan Sentra", chyba najmniejsze auto, tutaj ;) Jutro jedziemy na północ. Z samolotu było widać ośnieżone góry wokół Salt Lake. Sprawdzimy, czy mamy wystarczajaco ciepły namiot :)
Ciekawi czytelników co dokładanie robiliście w czasie wolnym dla siebie i dla siebie :)
OdpowiedzUsuńMarek, z Vegas jest jak z łódką (albo odwrotnie). Możesz być ciekawy ale sie nie dowiesz co było na łódce, jeśli na niej nie byłeś. Ja na wszelki wypadek Kasi nawet nie pytam - nie chce wiedzieć ;)
UsuńAleż Grzegorzu, przecież nie musisz czytać co napisze Kasia. :)
OdpowiedzUsuńAle Wam zazdrościmy !!! Życzymy Wam dużo energii, żebyście wytrwali te kilka miesięcy na takich obrotach. Buziaki :) Kulatki
OdpowiedzUsuńCzytam relacje, oglądam fotki - wiem, gdzie jesteście. Powodzenia...
OdpowiedzUsuńNo faktycznie wygląda to na niezłą zabawę :-)
OdpowiedzUsuńKoolay
Mnie najbardziej rozbrajało w Vegas, że można kupić kolorową litrową margaritę i śmigać z nią legalnie od kasyna do klubu do kasyna.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia! Have fun!