Menu główne

sobota, 13 grudnia 2014

Tereny wulkaniczne wokół Rotorua, Wyspa Północna NZ

Nowa Zelandia posiada w pigułce wszystko, co natura stworzyła na tym świecie.

Jest to o tyle atrakcyjne, że tutaj w ciagu umownego miesiąca można to "wszystko" zobaczyć. Piękne wyspy, plaże, lodowce, góry, wulkany, lasy, jeziora, rzeki, niekiedy oddalone od siebie tylko pojedynczymi kilometrami, czasem kilkudziesięcioma. Planując urlop w Europie czy nawet dalej, odległości pomiędzy poszczególnymi miejscami są tak duże, że zazwyczaj koncentrujemy na pojedynczych atrakcjach i aktywnościach z nimi związanych, jak wyjazd na narty czy nad morze.

Ja osobiście napaliłam się na gejzery, wulkany i inne baseny termalne w NZ. Dlatego pojechaliśmy do miejscowości Rotorua. W Yellowstone zostałam zaczarowana tym tak mocno, że zapach siarkowodoru jaki na powitanie serwuje Rotorua wywołał u mnie uśmiech od ucha do ucha. No polubiłam tereny wulkaniczne z całym dobrodziejstwem form i charakterystycznym siarkowodorowym smrodem;)

Nie trudno zgadnąć, że nasze oczekiwania były wysokie po tym jak byliśmy w kosmosie Yellowstone. Pierwsza różnica jaka pojawiła się już podczas planowania miejsc i tras. Okazało sie, ze jesteśmy w stanie zejść to wszystko w jeden dzień. Tereny z gejzerami i basenami Wai-o-tapu to trasa na 1.15 h plus najmłodszy na świecie teren wulkaniczny Waimangu Valley ok. 4 h. W Yellowstone tyle tego było i w takich odległościach, że trudno było sie wyrobić w 4 dni. Z drugiej strony fajnie. Szybciej dotrzemy do parku Tongariro by wspiąć sie na wciąż czynny wulkan Ruapehu i przejsc Tongariro Alpine Crossing, czyli 20 km spacer po Mordorze. Co do trasy na krater wulkanu to mam obawy. Na stronach parku są ostrzeżenia, że wciąż jest śnieg, a co najgorsze wulkan pracuje. Balcer nade mną też .. I pewnie tam poleziemy..

Wracajac do Rotorua, to wstaliśmy około 6 rano, by zacząć wcześnie od trasy na gejzery, potem o 10.15 zobaczyć show jaki daje codziennie o tej godzinie gejzer Lady Knocx (erupcja) i potem pojechać na dłuższą, pieszą traskę po terenie wulkanicznym.

Na campie poznaliśmy Jurgitę z Litwy, a właściwie z Papui Nowej Gwinei, gdzie obecnie mieszka i pracuje. Dołączyła do naszej wycieczki, więc było weselej;) Na pokaz Lady Knox umówiliśmy się jeszcze z naszymi znajomymi z Wyspy Wielkanocnej - Basią i Michałem (Ci od ponioslonas.pl), którzy już dolecieli do NZ i akurat stykamy się naszymi wyprawami, w tym miejscu.

Poranna trasa okazała sie bardzo malownicza. Same gejzery, baseny, tarasy duże mniejsze, bo młodsze niż te w Yellowstone, ale rownież przepiękne ;)

Zasadnicza różnica to pochodzenie kolorków, tutaj decydują o tym minerały, a w stanach głownie mikroby, czy bakterie, które sie dobrze zadomowiły w tych ciepłych źródełkach.

Po spacerze, podjechaliśmy pod gejzer Lady Knox. Planowana godzina wybuchu to 10.15. I tutaj zaczyna się historia, która nie powinn mieć miejsca...
Lady Knox jest gejzerem kapryśnym. Czas erupcji jest niedeterministyczny (dla Wszystkich, co polubili ten przymiotnik używam go raz jeszcze;). Wiadomo na pewno, że jakaś będzie raz na 24-48 godzin. No ale co zrobić, aby była z tego atrakcja turystyczna? Trzeba umieć wywołać erupcje na żądanie, a właściwie moc ja wywołać według ustalonego i znanego turystom harmonogramu. I tak o godz. 10.15 bylismy świadkami czegoś, w co nigdy bym nie uwierzyła, gdybym tego na oczy nie zobaczyła. Wyskoczył gościu z mikrofonem oraz magiczną paczką w ręku. Opowiedział kilka anegdot o historii miejsca i gejzerze. Następnie otworzył paczkę i wrzucił, jak sie okazało mydło organiczne do krateru. Mniejsza o mechanizm działania. Po kilku minutach z krateru zaczęła wydobywać sie piana, jak to po mydle, a chwilę później nastąpiła erupcja na kilkanaście metrów. Tak to sie robi w NZ. To po to by móc kasować 32 dolary za bilet wstępu do parku...

Trochę zniesmaczeni pojechaliśmy na tereny najmłodszego wulkanu na ziemi. Teren został ukształtowany przez kilka erupcji pomiędzy 1886-1917. Powstało tu m.in. największe na świecie gorące jezioro, w którym temperatura utrzymuje się powyżej 50 st. C

Piękny Pool (basen termalny) z temperaturą, w niektórych okresach powyżej 90 st. C. Temp. ze źrodła geotermalnego jest poniżej 50st. C. Jednak na skutek reakcji siarki / siarkowodoru zawartego w wodzie i tlenu z atmosfery powstaje kwas siarkowy. Jest to reakcja egzotermiczna, podczas której wydzielane jest ciepło, które doprowadza wodę do temp. bliskiej 90 st. C. Tak, czy siak - ładne:
Inne ciekawe formacje:
Malutki, ale wystrzałowy gejzerek ;)

Widok na jezioro. Ostatni punkt trasy.

Ciekawostka. W NZ na wyłącznosć występują czarne łabędzie, o takie jak poniżej:

Gejzery i tereny wulkaniczne w pigułce, przyjemnie, ale póki co za mało.

Liczymy, że w NZ będzie jeszcze wiele interesujących miejsc aktywnych wulkaniczne i geotermalnie. Jest duża szansa, bo ciągle tu coś z ziemi dymi i bulgocze.

Pozdrawiamy KGB

2 komentarze:

  1. W końcu udało mi sie dać pierwszy komentarz. Pewnie wszyscy zakupy robią, przed świetami :)
    Rzeczywiście, Kasiu - wszystko to wydaje sie byc mniejsze niz w Jelołston ale kolory i same zjawiska są niebywałe, no i w jakim fantastycznym miejscu na świecie J
    Anonimus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj w ogóle nie czuję przedświątecznego klimatu. Mocno mamy wryte, że Święta to zima, a nie lato .. Jakoś nie idzie się wkręcić, nawet jak na wystawach są choinki i mikołaje.. i zewsząd słychać Jingle Bells ;)
      A NZ, w całości kupuję! Tak pięknego przekroju natury na tak małej powierzchni i przyjaznych do tego ludzi, chyba nigdzie się nie znajdzie..
      Buzia Kasia

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.